UPDATE command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.128' for table 'nfl24_settings' NFL 24 - Twoje centrum informacji o lidze NFL i Futbolu Amerykańskim 60 Minut: Starość nie radość.
Dodane przez Pedro dnia Marzec 01 2010 19:23:21
1st: Running Old

W zasadzie temat poruszam z uwagi na kilka wiadomości, które otrzymałem w tej sprawie. Może niekoniecznie będę mówił tylko o tych biegaczach, dla których wiek jest ogromnym problemem. Generalnie spróbuję pokazać jak istotna jest ta pozycja i jak wiele poświęcają zawodnicy, którzy na niej grają.

Nie ma dwóch zdań, na przestrzeni lat to właśnie biegacze byli najbardziej spektakularnymi zawodnikami na boisku. Szczególnie w czasach kiedy 70% zagrywek grało się dołem, ci mogli zdecydowanie błyszczeć. Czasy trochę się zmieniły, gra bardziej się wyrównała, lub wręcz przeciwnie - stała się znacznie bardziej skoncentrowana na grze podaniem. Niemniej jednak rola biegacza, choć zdecydowanie nie jest już tak podziwiana, nadal pozostaje istotna. Niestety jest to fakt, z którego niewiele osób zdaje sobie sprawę. W NFL znajdują się tak pozycje, które można opisać statystykami, jak i takie, których udziału cyfry nie oddadzą. Biegacz ma o tyle trudne zadanie, że należy tak do jednej jak i drugiej grupy. Bo z jednej strony zachwycamy się ilością przyłożeń, średnią i całą resztą. W sumie bardzo dobrze, bo biegacz jak sama nazwa wskazuje, musi biegać. Tylko co z udziałem w grze podaniem? Niezależnie od tego czy mówimy tu o złapaniu piłki, czy zablokowaniu rozpędzonego obrońcy, to wszystko ma ogromne znaczenie. Biegacz to najlepszy przyjaciel rozgrywającego i nie bez przyczyny. Dobry Running Back potrafi zmusić obrońców do osłabienia Secondary, odwrócić ich uwagę od Quarterbacka. Po prostu zmusza ich do zupełnie innego funkcjonowania.

Często jest jednak tak, że ta cała otoczka, która towarzyszy graniu na tej pozycji. Nieco zniekształca nasze spojrzenie. Szczególnie ludzie, którzy są początkujący w tym sporcie po prostu nie rozumieją jak ogromne znaczenie ma tu linia ofensywna. To właśnie oni odpowiedzialni są za to by biegacz miał lukę, którą będzie zdolny wykorzystać. Nie można oczywiście nikogo usprawiedliwiać, podobnie jak obarczać winą tylko jedną ze stron. Warto mieć to na uwadze, kiedy następnym razem będzie się narzekało na grę dołem drużyny, której kibicujemy. Wiele zależy też od zmęczenia, od odpowiedniego doboru zagrywek i całej reszty czynników. W dzisiejszej lidze mimo wszystko trudno o takich, którzy prezentowaliby nieustannie wysoką formę. Adrian Peterson nadal ma ogromne problemy z utrzymaniem piłki w dłoniach. Już nawet nie wspomnę jak ogromny regres zanotowali tacy zawodnicy jak Michael Turner (łączna ilość jardów i przyłożeń praktycznie dwukrotnie mniejsza niż w roku ubiegłym), Steve Slaton (1282 jardów i średnia 4.8, w porównaniu do 437 jardów i średniej 3.3), czy Brandon Jacobs (z 15 wizyt w End Zone w 2008, do ledwie 5 w 2009).

Wiek to kolejny ogromny problem. Nie minęło tak wiele od kiedy LaDainian Tomlinson i Brian Westbrook stracili pracę. Prócz nich na wolnym rynku znajdują się też Chester Taylor i Willie Parker. Przyszłość Thomasa Jonesa również jest w najlepszym wypadku niepewna. Bądźmy szczerzy, biegacze starzeją się szybko i z reguły trudno im uzyskać drugi kontrakt. Już o cudzie można mówić kiedy będzie chociaż w połowę tak lukratywny jak pierwszy. Pierwszy z wymienionych przeze mnie zawodników, to praktycznie 100% Hall of Fame i jeden z najlepszych, jacy kiedykolwiek grali na tej pozycji. Mimo wszystko raczej trudno o takich, którzy „zabijaliby się” o byłego Chargera. W okolicach 30 lat, kiedy traci się prędkość, zwinność i z reguły ma kartę medyczną wzbogaconą o kilka urazów. Nie ma już wielkiego wyboru. Tak naprawdę trudno mówić tu o wartości doświadczenia. Niewielu młodych szuka teraz wiedzy bardziej ogranych i jest to fakt, o którym mówi się już od dość dawna. Co więc zostaje takim ludziom? Gra o tytuł w jakieś drużynie gdzie nadal można efektywnie działać. Otrzymywanie kilku snapów w meczu, blokowanie, być może nawet rzucenie, albo złapanie jakiegoś podania. Bez wątpienia coś takiego musi się wiązać z obniżeniem kilku pierwszych cyfr w kontrakcie. No ale w końcu to biznes.

2nd: Face of the Franchise

Każdy kto czyta artykuły zagraniczne, z całą pewnością usłyszał to określenie. Generalnie mowa tu o tych, którzy są poniekąd wizytówką całej drużyny. Ci idealni sportowcy, z których dzieci biorą przykład, a kobiety pragną takich mężów. Naprawdę chyba nie trzeba rozwijać tematu i tłumaczyć, że w siedmiu przypadkach na dziesięć to rozgrywający. Właśnie oni są przeważnie liderami, charakteryzują się dojrzałością i całym pakietem cech uznawanych przez społeczeństwo za właściwe. Pytanie tylko co zrobić kiedy sami kogoś takiego nie posiadamy, a z reguły na rynku wolnych agentów wielu ich nie ma? Bo w sumie raczej niewielu chciałoby się z kimś takim rozstać. Teraz po części wiecie dlaczego to właśnie rozgrywający mają z reguły najwyższe kontrakty. Wracając jednak do pytania - szukać kogoś w drafcie. Problemem jest tylko fakt, że na tym etapie nie mamy jeszcze pojęcia kim jest, a co ważniejsze - kim w przyszłości będzie dany zawodnik. Jak więc z czystym sumieniem i bez skoku adrenaliny wybrać jakiegoś dzieciaka? Tym bardziej, że ma on oprócz posiadania niezwykłych umiejętności, potrafić zjednać sobie znacznie bardziej doświadczonych zawodników. No i już ostatecznie wybór w pierwszej rundzie drogą nie chodzi. Jak więc wygląda życie tak wysoko notowanego Quarterbacka? Lekko nie jest.

Zacznijmy od tego, że niewiele szkół wyższych szkoli gotowych do gry w NFL rozgrywających. Powód jest prosty - NCAA to liga zdominowana przez zagrywki typu Shotgun (obrazek po lewej stronie). Jak widzicie QB znajduje się w znacznej odległości od Centra. Co oznacza, że nie musi wykonywać kilku kroków w tył przed podaniem (3-step, 5-step i 7-step drop), tak jak ma to miejsce podczas większości zagrywek w NFL. Cierpi na tym wiele rzeczy. Przede wszystkim praca nóg i cała mechanika rzutu (przeważnie jest za wolna). Największą ofiarą takiego stanu rzeczy jest w tym roku zdecydowanie Tim Tebow. Z drugiej strony można spojrzeć na Jimiego Clausena z Notre Dame. Tam akurat Shotgun nie dominuje i właśnie granie w tego typu ofensywie, stawia tego zawodnika w czołówce jeśli o tą pozycje chodzi. On problem ma z czym innym.

Podobno jest niedojrzały. To zdecydowanie najbardziej chora rzecz w całym tym drafcie. Każdy, ale szczególnie Quarterback, musi przejść przez serie uciążliwych pytań. Kiedy mówi rozgrywający, szczególnie o takich rzeczach jak dojrzałość i przywództwo. Tak, wtedy słuchają wszyscy. Nie obejdzie się więc bez wcześniejszego przygotowania kilku formułek i przynajmniej jednej lekcji gry aktorskiej (na wszelki wypadek, żeby lepiej oddać emocje). W końcu mówimy tu o osobie, na którą ludzie patrzą tak na, jak i poza boiskiem. Musi być więc w każdym calu nieskazitelna. Gorzej, że mówimy tu o ludziach w okolicach 22 lat.

Tym niestety zdarzają się też wypadki. W końcu nie poświęcimy podstawowego wyboru w drafcie na kontuzjowanego zawodnika. Tu problemy mają dwaj najlepsi rozgrywający: wspomniany wcześniej Clausen i Sam Bradford. Ten drugi (podobno najlepszy z całej grupy) ma to nieszczęście, że doznał urazu ramienia. To natomiast drugie narzędzie, którym musi posługiwać się w tej pracy. Pierwszym jest zdecydowanie głowa - o czym warto pamiętać. Generalnie oglądając jego grę nie dostrzegłem żadnych większych problemów. Tyle tylko, że ja nie ryzykuje milionów dolarów na kontrakt dla wybranego wysoko rozgrywającego. Więc może po prostu przemilczę.

3rd: Toniemy.

Kiedy ma się bilans 3-13, trenera, który powinien kształcić się przez kilka następnych lat i grupę ludzi o raczej przeciętnych umiejętnościach. No to już faktycznie można tylko tonąć. To właśnie robią Tampa Bay Buccaneers. Osobiście muszę stwierdzić, że z ciężkim sercem na to patrzę. Kiedy byli pod opieką Jona Grudena uwielbiałem oglądać ich spotkania. Niby zamierzchła przeszłość, ale uczucia pozostają. No ale do rzeczy, na czym stoimy? Generalnie jest to pierwsza drużyna (z tych, o których już mówiłem), która nie musi poprawiać praktycznie wszystkiego. Mimo wszystko 10 miejsce jeśli chodzi o obronę podań dobrze wróży. Szczególnie w dywizji, w której grają New Orleans Saints. Szkoda, że jeśli chodzi o grę dołem, to zwyczajnie nikt nie radzi sobie z tym gorzej. Oddawanie średnio 158.2 jardów to nic innego jak po prostu tragedia. No ale kim bym był, gdybym nie próbował znaleźć choć kilku sposobów, by coś tu naprawić?

Wszystko zaczyna się od wolnych agentów. Mimo wszystko tragiczna ofensywa (28 miejsce w lidze) wymaga podreperowania. Josh Freeman wybrany w zeszłorocznym drafcie powinien od przyszłego sezonu pełnić rolę podstawowego rozgrywającego, a taki potrzebuje osób, wokół których mógłby się rozwijać. Cadilac Williams ich główny biegacz. Szczególnie młody QB potrzebuje równowagi między grą górą i dołem. No i chcąc go zabezpieczyć przed ewentualnymi kontuzjami nie można też zapomnieć o doskonałym Offensive Tackle - Donald Penn.
Ostatni istotny wolny agent to już druga strona piłki. Obrońca, który wręcz musi zostać w Tampie to nikt inny, tylko Barrett Ruud. To wręcz maszyna, trzeci sezon z rzędu zanotował trzycyfrową liczbę zatrzymanych zawodników i oszałamiający wynik z zeszłego: Tacles - 142 (trzecie miejsce w lidze).

Potrzeby, potrzeby, potrzeby. Co oczywiste tych też jest wiele. Tak wysoki wybór w drafcie to coś co Buccaneers zdarzyło się ostatni raz w 1987 roku. Wtedy też wybrali Vinny’ego Testaverde. Tym razem do wyboru Quarterbacka nie dojdzie, tym bardziej, że poprzednio zdecydowali się poświęcić pick z pierwszej rundy na Freemana. Jak zatem go wykorzystają? Zdecydowanie opcji mają wiele. Począwszy od wzmocnienia linii defensywnej, w której przyda się ktoś zdolny zatrzymać biegaczy przeciwnych drużyn. Po zdolnego skrzydłowego, który będzie potrafił doskonale współpracować z rozwijającym się rozgrywającym. Można robić wiele, ale że nie mam zamiaru snuć tu miliona przypuszczeń, jak zwykle wybiorę po prostu jednego głównego zawodnika, na którego ja osobiście bym się w tych okolicznościach zdecydował. Będzie to nikt inny, a skrzydłowy Oklahomy Dez Bryant. Szybki, silny i niesamowicie utalentowany. Bucs potrzebują gracza, który potrafi zrobić coś po tym jak złapie piłkę, a on jest do tego po prostu zdolny.

4th: To i owo.

Znowu wrócimy do kwestii Michaela Vicka. Też trafił do mnie mail w tej sprawie. Były wątpliwości, że aż 5,25 milionów dolarów, które ma otrzymać w nadchodzącym sezonie. To zasadniczo za dużo jak na trzeciego, czy nawet drugiego rozgrywającego. W sumie pieniądze nie są małe, ale jest to niewiele więcej w stosunku do tego co zarobił poprzednio. Plus Eagles są w tej sytuacji, że zwyczajnie mogą pozwolić sobie na taki wydatek. Więc tą drogą na pewno nie ma sensu iść. Tak naprawdę decydujące znaczenie mają tu zwyczajne relacje między zawodnikiem i samym klubem. Oczywiście chodzi tu o jego ambicje, o to co zaproponują mu trenerzy na samym boisku i wiele innych rzeczy.

Z innej beczki, ktoś z was ogląda testy sprawnościowe młodych zawodników? C.J. Spiller i 4.37 w sprincie na 40 jardów. W tej samej konkurencji skrzydłowy Jacoby Ford osiągnął oszałamiające 4.28. Co najzabawniejsze obaj są zawodnikami Clemson. Można mówić wiele rzeczy, ale dla mnie wszystko poniżej 4.3 to już bardziej latanie niż bieganie.

Swoją drogą widzieliście tego wielkiego zawodnika linii ofensywnej, który jest dosłownie szybki jak błyskawica? 4.85 w sprincie na 40 jardów ważącego ponad 300 funtów Bruce’a Campbella? Naprawdę robi wrażenie.

Ostatnia sprawa. Generalnie wiele mówi się o tym handlowaniu wysokimi wyborami w drafcie, o ściganiu weteranów. W końcu rynek jest ich na chwile obecną pełen. Zwłaszcza, że niewiele drużyn zdecydowało się na tagi. Sam snuje milion teorii, ale ja to akurat mam o czym pisać. Mimo wszystko jeśli ktoś ma jakąś swoją wizję nietypowej wymiany transferowej. Tego gdzie jaki zawodnik może trafić i tak dalej. Z chęcią przeczytam, skomentuje i wrzucę na stronkę. Kto wie, może jeśli odzew będzie duży, zorganizujemy jakiś mały konkurs. Tak czy siak jak zwykle czekam na maile: Pedro@nfl24.pl

No i jako, że i tak w mailach zwracacie się do mnie per Pan, rozsądniej będzie chyba zacząć podpisywać się trochę bardziej oficjalnie.

Pozdrawiam, Piotr Kuśnierzowski.