Dzięki KKAN za głos rozsądku w sprawie piłek! Na szczęście coraz więcej osób stara się podejść do sprawy na trzeźwo, a w Polsce mamy ten atut, że patrzymy na Deflategate z dystansu i nie kładzie nam się do głowy całego bullshitu za pośrednictwem ESPN. Zwykle rozmowa ze znajomymi na temat Deflategate kończy się na stwierdzeniu "przecież to nie ma żadnego wpływu na grę" lub "spadek ciśnienia wynika z równania Clapeyrona, o co im chodzi?". I dobrze

Piłki są sprawdzane przed meczem i sędziowie je zatwierdzają. Nie podejmowano natomiast sprawdzania ciśnienia w powietrza piłkach w przerwach meczów. Gdyby taka praktyka istniała, nikt nie dziwiłby się średnim spadkiem o 1 psi w takiej pogodzie (środek stycznia, mroźny deszcz). Patriots jednak słono zapłacą za Deflategate, bo nałożono na nich karę 1 miliona dolarów i stratę dwóch picków w drafcie (1 runda 2016, 4 runda 2017), a naiwny Bob Kraft już w maju obiecał lidze, że nie będzie o swoje walczył, żeby "jak najszybciej skończyć całą sprawę". Strasznie zła decyzja, co sam później przyznał (tłumaczył się, że liczył na łagodniejsze potraktowanie Toma). Także w tym sensie NFL i tak z Patriotami wygrała, bo część kary za wymyślone naruszenie przepisów i tak zostanie wyegzekwowana.
Co do potęgi komisarza Goodella, art. 46 CBA daje mu prawo do rozpatrzenia odwołań od swoich własnych decyzji w zakresie kar pieniężnych i zawieszeń zawodników. Poroniony przepis, ale nie oznacza on, że komisarz jest ponad wszelkim prawem.
Jeśli ktoś ma na to czas, polecam przeczytać str. 21-25 wczorajszej decyzji sędziego Bermana. Komisarz Goodell porównał wcześniej występek Brady'ego ("bardziej prawdopodobne niż nie, że był ogólnie świadomy faktu spuszczenia powietrza z piłek") do
zażywania sterydów anabolicznych, skąd wywnioskował wymiar kary dla Toma. Uzasadnienie sędziego miażdży idiotyzm tych porównań
