W Wild Card bez niespodzianek, wszyscy gospodarze wygrywają swoje mecze. Kilka zasadniczych wniosków:
Connor Cook jest mi obcym rozgrywającym, widziałem go pierwszy raz w meczu z Texans i widać było, że to dopiero opcja numer trzy na tej pozycji w Raiders. Starał się grać bezpiecznie, asekuracyjnie, bez ryzyka, żeby nic nie zepsuć, no ale się to nie udało. Oczywiście w żadnym wypadku nie zamierzam go winić za porażkę Oakland, trzeba sobie jasno powiedzieć, że offensive line to mu specjalnie nie pomagała. Reciverzy zresztą też, co mnie trochę zawiodło, bo liczyłem, że Raiders bardziej się postawią pomimo braków na pozycji QB. Gospodarze natomiast zrobili to co zrobić mieli czyli defensywa, defensywa i Osweiler bez baboli. Texans trochę przypominają mi – oczywiście w granicach rozsądku – Broncos z poprzedniego sezonu (nawet Osweiler się zgadza

). Oczywiście, nie twierdzę, że oni też wygrają Super Bowl (sądzę że już Pats ich odprawią w weekend) natomiast są budowani w podobny sposób i mają podobne problemy (rozgrywający i ograniczone możliwości ofensywne, w Houston to praktycznie tylko Hopkins). Perspektywy są jednak bardzo dobre, świetna defensywa (a jeszcze wróci Watt),bardzo dobry trener oraz tylko rok gwarantowanego kontraktu Osweilera, więc albo wskoczy na wyższy poziom albo bye
Seahawks i Lions bez historii. Jednak różnica pomiędzy Stafford przed kontuzją a Stafford była zbyt duża i widoczna. Zresztą cały ten bardzo dobry regular sezon, a właściwie to jego 2/3 według mnie były trochę na wyrost i Lions nie mają obecnie takiego potencjały by rywalizować z czołówką. Hawks, natomiast gdy trzeba to pomimo problemów kadrowych potrafią się zebrać i zagrać to co trzeba. Nie lubię tej drużyny, nie lubię ich graczy, ale niewolno ich lekceważyć i trzeba im oddać, że w PO zawsze są piekielnie niebezpieczni.
Matt Moore. Gość grał bardzo przywozicie, kilka świetnych podań, dodatkowo po strzale jaki przyjął szybko się ogarnął i pokazał, że ma jaja. Niestety int i dwa fumble rzutują na końcową ocenę. Int oczywiście fatalny, kompletnie złe podanie, natomiast fumble na blind side więc trochę bym go rozgrzeszył, wyszło w tym momencie, że przez lata on bardzo mało grał, a i to był jego pierwszy mecz w playoffs. Szkoda, zwłaszcza tego pierwszego fumble, bo przecież pomimo świetnego początku Steelers gdyby nie to i ewentualnie udana akcja na TD to Dolphins mogli się bardzo zbliżyć i sam mecz mógłby być jeszcze ciekawy i otwarty. Goście chyba za bardzo chcieli też postawić w ofensywie na grę biegiem, na Ajayi’ego, no ale postseason to nie sezon regularny i już mu tak łatwo nie było. Dopiero gdy zaczęli grać bardziej na swojego najlepszego gracza – Landry’ego to coś się ruszyło, ale to i tak zdecydowanie za mało.
Wiadomo było iż w obronie Miami większość to nie są wielcy gracze, ale jednak te niektóre dziecinne błędy to aż wołało o pomstę do nieba, missed tackles, nieudane hity, po prostu coś okropnego. Głownie to były oczywiście błędy indywidualne, ale i generalnie gra formacji defensywnych nie napawała optymizmem (pomimo przechwytów). Jeśli chcą zrobić krok do przodu to trzeba pożegnać się z koordynatorem defensywy. Plus dla Gase’a za odważną grę np. fake punt. Będą z niego ludzie. Steelers pomimo wygranej specjalnie mnie nie przekonali. Oczywiście kontrolowali grę i być może grali mając pewne prowadzenie na luzie, ale nie wyglądali mi na drużynę, która może powalczyć o Super Bowl.
Na koniec najlepszy mecz i wygrana Packers, chociaż początek Giants bardzo dobry. Rodgers pokazał, że jest genialnym graczem. Wszyscy pamiętają serię porażek w regular sezon i taką sobie grę Aarona, mówiło się że nie będzie playoffs, może czas pożegnać HC? Wziął się w garść i zaczął grać świetnie. To samo zrobił w pierwszym meczu postseason. Podanie gdy manewrował pomiędzy graczami Giants przy jednym z TD? Majstersztyk, każdy inny rozgrywający albo by się przestraszył, albo poprsotu biegł ile w nogach by coś wywalczyć, a Rodgers? Lepiej się nie dało. No i kolejne Hail Mary, chyba należy nadać mu taki przydomek – Aaron ‘Hail Mary’ Rodgers. Rozgrywający GB zawsze swoją grą pokazywał, że to jeden z graczy z największą boiskową inteligencją, ale był też drugi bohater czyli Clay Matthews, idealnie zobrazował powiedzenie, że ‘gra się do gwizdka’. Natomiast goście potrafią się chwalić w mediach społecznościowych, a jak przychodzi do kluczowego meczu sezonu to pan Beckham Jr nie łapie prostych piłek.